-Mam
nadzieję, że chociaż tym razem przygotowaliście szarlotkę Jonathan spojrzał na
mnie pytającym wzrokiem. Wyjaśniłam mu, że ostatnio byli złymi gospodarzami i
nie mieli żadnego poczęstunku na moje przyjście.
-Wróciłaś.
Tym razem z towarzyszem.
-No tak,
podobno chcieliście z nim pomówić
-Ja jako
przywódca stada chciałbym porozmawiać z Tobą Jonathanie Christoperze
Morgensternie w cztery oczy. Zapraszam do osobnego pomieszczenia.
Blondyn i pijawka wyszli. Nerwy ściskały mi żołądek. Jonathan obiecał mi, że zgodzi się na warunki umowy wampira o ochronie jego stada. Ale to jest Jonathan, jego nie powstrzyma nic jeśli się wkurzy.
Po jakichś 15 minutach wrócili. Uff, kamień spadł mi z serca- oboje byli uśmiechnięci.
Blondyn i pijawka wyszli. Nerwy ściskały mi żołądek. Jonathan obiecał mi, że zgodzi się na warunki umowy wampira o ochronie jego stada. Ale to jest Jonathan, jego nie powstrzyma nic jeśli się wkurzy.
Po jakichś 15 minutach wrócili. Uff, kamień spadł mi z serca- oboje byli uśmiechnięci.
-Satrino, mi
Jonathan wszystko wytłumaczył aczkolwiek moi towarzysze nie wiedzą nic.
Mogłabyś im wytłumaczyć.
-Jasne.
Ustawiacie się w kolejce jak do McDonalda, wyciągacie ręce i jak twardziele nie
krzywicie się z bólu gdy tym o to nożem- zademonstrowałam im swoje maleństwo-
pobiorę trochę waszej krwi. Jakieś pytania? Nie? Do dzieła.
Bladoskórzy stanęli w równym rządku oczekując na swoją kolej. Jonathan stał z boku próbując się nie uśmiechać. Gdy pobrałam już krew wszystkich spakowałam pojemniczki z nią do torby. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze 30 sekund do reakcji u pierwszej pijawki.
Bladoskórzy stanęli w równym rządku oczekując na swoją kolej. Jonathan stał z boku próbując się nie uśmiechać. Gdy pobrałam już krew wszystkich spakowałam pojemniczki z nią do torby. Spojrzałam na zegarek. Jeszcze 30 sekund do reakcji u pierwszej pijawki.
-Więc…-
Zaczęłam sama nie wiedząc co powiedzieć.-Mam nadzieję, że nasza współpraca
będzie owocna- 20 sekund- …I ubijemy więcej takich interesów. Do zobaczenia.
-Czekaj!-
zawołał za mną ktoś. Cholera, 10 sekund
-Tak?
-To my
dziękujemy. Do widzenia.
Wyszliśmy szybkim krokiem. 5…4…3…2…1… Usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk bólu. No cóż, eliksir działa trochę inaczej na wampiry niż na ludzi.
Echem potoczył się głuchy huk, po nim kolejny i tak dalej. Wszystkie wampiry upadały. Odgłosy były przeraźliwe, echo sprawiało, że zdawały się 100 razy mocniejsze.
Wyszliśmy szybkim krokiem. 5…4…3…2…1… Usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk bólu. No cóż, eliksir działa trochę inaczej na wampiry niż na ludzi.
Echem potoczył się głuchy huk, po nim kolejny i tak dalej. Wszystkie wampiry upadały. Odgłosy były przeraźliwe, echo sprawiało, że zdawały się 100 razy mocniejsze.
-Cholernie
zajebisty jest ten Twój mieczyk.- Usłyszałam głos Jonathana obok mojego ucha.
-Wiem. Jest
taki dobry bo jest mój.
-W takim
razie wszystko co Twoje jest dobre- powiedział zalotnie przyciszonym głosem.
-Niestety
nie będziesz miał okazji sprawdzić swojej teorii w praktyce.
-Jesteś tego
całkowicie pewna?- poczułam jak uśmiecha się przy moim uchu.
-Em…-
przygryzłam dolna wargę- Nie. Jeśli będziesz niegrzecznym łowcą to może kiedyś…
-Wymruczałam leniwym głosem zdając sobie sprawę z tego jak bardzo go kuszę…
***
-Dobrze
wiesz że ja zawsze jestem tylko niegrzeczny- powiedziałem jak gdyby nigdy nic,
ale w środku aż drżałem z podekscytowania.- Poza tym jeśli dobrze pamiętam
mówiłaś że w zamian chcesz rozrywki.
-Nie wypominaj mi moich słów. Ale skoro aż tak bardzo chcesz się na coś przydać, to masz wolną rękę. Działaj.- mówi, po czym przysuwa swoje usta w stronę moich.
Dzielą nas może milimetry. Od kiedy, kilkanaście godzin temu spotkaliśmy się po tak długiej przerwie, tak naprawdę mało obchodził mnie ten jej plan. Myślałem tylko o tym. Nie mogąc znieść dłużej tej pełnej wyczekiwania chwili, pochyliłem się do przodu i dotknąłem jej warg, swoimi. Najpierw delikatnie, badając jej reakcje. Za chwilę jednak namiętniej i z większą mocą.
-Ale ostrzegam Cię. Mój były narzeczony jest martwy. Podrywasz mnie na własne ryzyko. -wymruczała w przerwie pomiędzy pocałunkami.
-Lubię niebezpieczeństwo.
-W takim razie nie będę stawiała oporu. - Mówiąc to popchnęła mnie na najbliższy mur, badając moje plecy pod koszulką.
Zamruczałem z przyjemności gdy jej paznokcie zostawiły ślady na mojej skórze. Powoli położyłem ręce na jej talii i uniosłem do góry, a ona oplotła mnie nogami w pasie. Nie zauważyłem na początku, że jest taka malutka. Dzieliło nas prawie 30 centymetrów. Dopiero teraz przyjrzałem się jej oczom. Są duże i błękitne. Nadają im pewnego wyrazu.
-Masz naprawdę śliczne oczy- wyszeptałem po czym ponownie ją pocałowałem.
Nie trwało to niestety długo bo nagle usłyszeliśmy odgłosy dochodzące z fabryki. Opuściłem Satrinę i razem poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Stanęliśmy na wprost drzwi, gdy nagle wyszła jedna z pijawek. Odwróciła się do mnie przodem, tak że widziałem jego przekrwione tęczówki. Spojrzał na mnie i powiedział:
-Jestem do twoich usług panie.
Satrina miała racje. Plan się powiódł
-Nie wypominaj mi moich słów. Ale skoro aż tak bardzo chcesz się na coś przydać, to masz wolną rękę. Działaj.- mówi, po czym przysuwa swoje usta w stronę moich.
Dzielą nas może milimetry. Od kiedy, kilkanaście godzin temu spotkaliśmy się po tak długiej przerwie, tak naprawdę mało obchodził mnie ten jej plan. Myślałem tylko o tym. Nie mogąc znieść dłużej tej pełnej wyczekiwania chwili, pochyliłem się do przodu i dotknąłem jej warg, swoimi. Najpierw delikatnie, badając jej reakcje. Za chwilę jednak namiętniej i z większą mocą.
-Ale ostrzegam Cię. Mój były narzeczony jest martwy. Podrywasz mnie na własne ryzyko. -wymruczała w przerwie pomiędzy pocałunkami.
-Lubię niebezpieczeństwo.
-W takim razie nie będę stawiała oporu. - Mówiąc to popchnęła mnie na najbliższy mur, badając moje plecy pod koszulką.
Zamruczałem z przyjemności gdy jej paznokcie zostawiły ślady na mojej skórze. Powoli położyłem ręce na jej talii i uniosłem do góry, a ona oplotła mnie nogami w pasie. Nie zauważyłem na początku, że jest taka malutka. Dzieliło nas prawie 30 centymetrów. Dopiero teraz przyjrzałem się jej oczom. Są duże i błękitne. Nadają im pewnego wyrazu.
-Masz naprawdę śliczne oczy- wyszeptałem po czym ponownie ją pocałowałem.
Nie trwało to niestety długo bo nagle usłyszeliśmy odgłosy dochodzące z fabryki. Opuściłem Satrinę i razem poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Stanęliśmy na wprost drzwi, gdy nagle wyszła jedna z pijawek. Odwróciła się do mnie przodem, tak że widziałem jego przekrwione tęczówki. Spojrzał na mnie i powiedział:
-Jestem do twoich usług panie.
Satrina miała racje. Plan się powiódł
Gratuluję wytrwałości w pisaniu i kreatywności. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszecie, chętnie odwiedzę Was po raz kolejny. ;)
Zapraszam również do mnie.
veritaaserum.blogspot.com
Masz talent, serio :)
OdpowiedzUsuńCo my tu mamy! Mrau, robi się gorąco... ktoś powinien wezwać strażaków. No ale dosyć moich sucharów. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Opowiadanie robi się coraz ciekawsze, akcja się zagęszcza a wampiry nie będą sprawiac kłopotów, jak mniemam. ;)
Scena "pocałunku" (chciaż pewnie wielu mogłoby to nazwać inaczej. Mi do głowy przychodzi tylko snogging :3)
wypadła bardzo pozytywnie. Ktoś tu ma wprawe haha :*
W sumie, nie wiem, co mogłabym wam jeszcze powiedzić, czegobyście nie wiedziały.
Nie mogę doczekać się tego, co planujecie na następne rozdziały!
Buziaki,
Jasmine ✌